84.
Niedziela, 8 września 2013 Kategoria CIEKAWE WYCIECZKI, WYCIECZKI POWYŻEJ 50 KM
Uczestnicy
Km: | 52.60 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 18.56 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mój ostatni tak naprawdę wakacyjny weekend kończy się wycieczką do zamku w środku lasu. Kto mnie tam zaprowadził - oczywiście Sebulek :)
Po drodze dostałam pięknego kwiatka, którego niestety zgubiłam podczas mordęgi przez las :( Całe szczęście obyło się bez upadku, ale Sebek co chwilę musiał znosić mój dziki śmiech , kiedy to mój rower razem z zawartością czyli mną był targany niczym Shazza piaskiem pustynii :D
Dotarliśmy. właściciel musi mieć farta, że mieszka sobie w takim miejscu, zameczek jest śliczny!!!
Zdobyłam również kolejnego kesza, w którym znalazłam rzecz niezbędną dla każdego rowerzysty, obywatela i człowieka a mianowicie BANDAŻ :D
Potem udaliśmy się na piknik nad jezioro Białe no i do samego ośrodka, w którym w końcu zrobiłam porządek ( chyba nie ostatecznie! )
Zjedliśmy lodziki i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Skorzęcińskie niebo zachwycało dziś barwami:
My na tle jeziora:
Tak skończył się mój jak do tej pory najintensywniejszy weekend na rowerze. Przejechałam przez trzy dni blisko 230 kilometrów. Uważam to za swój mały sukces, ponieważ zdecydowanie jestem "niedzielną rowerzystką" a nie sportsmenką, która katuje się na dużych dystansach. Nie był to wielki wysiłek - z czego również mogę być zadowolona. Bardzo dużo dało mi towarzystwo - mój Kochany jest zdecydowanie najlepszym kompanem do jazdy zaraz po mnie samej. Myślę, że musimy sobie powtórzyć jeszcze nie raz coś takiego. Czuję się dobrze, żyję, jestem zadowolona i szczęśliwa. Pozdrawiam :)
Po drodze dostałam pięknego kwiatka, którego niestety zgubiłam podczas mordęgi przez las :( Całe szczęście obyło się bez upadku, ale Sebek co chwilę musiał znosić mój dziki śmiech , kiedy to mój rower razem z zawartością czyli mną był targany niczym Shazza piaskiem pustynii :D
Dotarliśmy. właściciel musi mieć farta, że mieszka sobie w takim miejscu, zameczek jest śliczny!!!
Zdobyłam również kolejnego kesza, w którym znalazłam rzecz niezbędną dla każdego rowerzysty, obywatela i człowieka a mianowicie BANDAŻ :D
Potem udaliśmy się na piknik nad jezioro Białe no i do samego ośrodka, w którym w końcu zrobiłam porządek ( chyba nie ostatecznie! )
Zjedliśmy lodziki i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Skorzęcińskie niebo zachwycało dziś barwami:
My na tle jeziora:
Tak skończył się mój jak do tej pory najintensywniejszy weekend na rowerze. Przejechałam przez trzy dni blisko 230 kilometrów. Uważam to za swój mały sukces, ponieważ zdecydowanie jestem "niedzielną rowerzystką" a nie sportsmenką, która katuje się na dużych dystansach. Nie był to wielki wysiłek - z czego również mogę być zadowolona. Bardzo dużo dało mi towarzystwo - mój Kochany jest zdecydowanie najlepszym kompanem do jazdy zaraz po mnie samej. Myślę, że musimy sobie powtórzyć jeszcze nie raz coś takiego. Czuję się dobrze, żyję, jestem zadowolona i szczęśliwa. Pozdrawiam :)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!