Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2012
Dystans całkowity: | 129.40 km (w terenie 7.00 km; 5.41%) |
Czas w ruchu: | 07:20 |
Średnia prędkość: | 17.65 km/h |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 21.57 km i 1h 13m |
Więcej statystyk |
Spacerek
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012
Km: | 11.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:45 | km/h: | 14.67 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś postanowiłam wybrać się na spokojną przejażdżkę po bliskich okolicach mojej pięknej miejscowości :) Najpierw dosłownie objechałam ją dookoła, później wróciłam do centrum :D Tam spotkałam Werkę z Adą.
Zachód słońca
Później napatoczył się kolega Waldek, to też pojechaliśmy dalej. I stała się rzecz straszna: POPSUŁ MI SIĘ ROWER!!!:(:(:(
Na szczęscie sytuacja została opanowana, i na razie działa - czekam na przyjazd serwisanta z Trzemeszna:P
Odwiedziłam dziś jeszcze jeziorko w Mikołajkach, i w optymistycznym klimacie szczękowo-duchowo-zjawowo-straszydłowym wróciłam do domu. Swoją drogą, ciekawe czy on tam wyłazi i woła te 50gr:D
Zbiornik Mikołajki wieczorem:
Zachód słońca
Później napatoczył się kolega Waldek, to też pojechaliśmy dalej. I stała się rzecz straszna: POPSUŁ MI SIĘ ROWER!!!:(:(:(
Na szczęscie sytuacja została opanowana, i na razie działa - czekam na przyjazd serwisanta z Trzemeszna:P
Odwiedziłam dziś jeszcze jeziorko w Mikołajkach, i w optymistycznym klimacie szczękowo-duchowo-zjawowo-straszydłowym wróciłam do domu. Swoją drogą, ciekawe czy on tam wyłazi i woła te 50gr:D
Zbiornik Mikołajki wieczorem:
Gołąbki
Niedziela, 29 kwietnia 2012
Km: | 64.00 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:45 | km/h: | 17.07 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mimo dużego wiatru dziś postanowiłam wybrać się na dłuższą wycieczkę. Po obiedzie i ostrej wymianie zdań na temat punktu kontrolnego ruszyłam w kierunku Trzuskołonia. Tam czekał na mnie mój kochany Sebi :) i razem ruszyliśmy na Gołąbki :) Nawet nie był zły, że co 10m robiłam stop :) Taki kochany!
Trasa biegła przez różne okoliczne miejscowośći, których nazw nie jestem w stanie wymienić z pamięci. Zresztą, po co miejscowości skoro najważniejsze jest towarzystwo :*
Bez większych problemów dojechaliśmy na plażę, gdzie rozłożyliśmy się na kocyku. W pewnym momencie, ku zaskoczeniu wszystkich obecnych tam plażowiczów Sebciu... zdjął spodenki i zanurzył się w lodowatej wodzie:D Okok, nie była aż taka lodowata, ale pozostawszy na kocyku usłyszałam mnóstwo komentarzy a matki kazały brodzącym po kostki dzieciom natychmiast opuszczać jezioro :D
Miejsce rozbicia i rozpusty:
Pierwsza kąpiel Sebiego w tym roku:
Ja też weszłam do wody, i szczerze mowiąc gdybym wzięła kąpielówki zanurzyłabym się cała, bo była bardzo ciepła. Nie obyło się bez zabaw no i prawie zostałabym miss mokrego podkoszulka bo Sebi wiecznie się zaczynał!!!:)
I moja pierwsza kąpiel:D :
Och, jaka ciepła woda:
Radości i szczęscia nie było końca:
Zameczek, zbudowany przez dzieciątka na plaży:
Słodkości, czułości i miodu na plaży nie było końca, ale nadszedł czas na zbiórkę. Po komendzie "odjazd" poczułam że bolą mnie kolana;/ No i męczyliśmy się z wiatrem, który według prognoz miał ustać, co oczywiście do skutku nie doszło. Dziękuję tutaj Sebciowi za słowa otuchy, które pomagały mi jechać dalej:)
Szumi szumi las:
W drodze powrotnej lodzik pod sklepikiem, kanapki i herbacia i spotkanie z koniem :) Mimo wiatru i bólu kolan , które teraz mnie nie bolą na szczęscie, dalam radę dojechac do domku i zrobiliśmy jeszcze z Sebciem rundkę obowiązkową po nieznanych mu zakątkach mojej uroczej wsi. Niestety nie dał się mój Kochany namówić na herbatkę, postaliśmy więc chwilę, Seba znów rozpieścił Tofla i tak skonczyl się przemiły dzień :)
Warto dodać, że był to mój drugi a właściwie trzeci tak intensywny kontakt ze słońcem w tym roku co w skutkach skończyło się czerwonym krasnalem - ale już niedługo pobrązowieje :)
Zachód słońca, którego prawie nie było:)
Pozdrawiam moje ZNAJOME Z MODLISZEWA :*** i znajomych też :)
buzi dla Was, poddam się karze klapsów na tyłek bo innego wyjścia nie mam chyba :D
Trasa biegła przez różne okoliczne miejscowośći, których nazw nie jestem w stanie wymienić z pamięci. Zresztą, po co miejscowości skoro najważniejsze jest towarzystwo :*
Bez większych problemów dojechaliśmy na plażę, gdzie rozłożyliśmy się na kocyku. W pewnym momencie, ku zaskoczeniu wszystkich obecnych tam plażowiczów Sebciu... zdjął spodenki i zanurzył się w lodowatej wodzie:D Okok, nie była aż taka lodowata, ale pozostawszy na kocyku usłyszałam mnóstwo komentarzy a matki kazały brodzącym po kostki dzieciom natychmiast opuszczać jezioro :D
Miejsce rozbicia i rozpusty:
Pierwsza kąpiel Sebiego w tym roku:
Ja też weszłam do wody, i szczerze mowiąc gdybym wzięła kąpielówki zanurzyłabym się cała, bo była bardzo ciepła. Nie obyło się bez zabaw no i prawie zostałabym miss mokrego podkoszulka bo Sebi wiecznie się zaczynał!!!:)
I moja pierwsza kąpiel:D :
Och, jaka ciepła woda:
Radości i szczęscia nie było końca:
Zameczek, zbudowany przez dzieciątka na plaży:
Słodkości, czułości i miodu na plaży nie było końca, ale nadszedł czas na zbiórkę. Po komendzie "odjazd" poczułam że bolą mnie kolana;/ No i męczyliśmy się z wiatrem, który według prognoz miał ustać, co oczywiście do skutku nie doszło. Dziękuję tutaj Sebciowi za słowa otuchy, które pomagały mi jechać dalej:)
Szumi szumi las:
W drodze powrotnej lodzik pod sklepikiem, kanapki i herbacia i spotkanie z koniem :) Mimo wiatru i bólu kolan , które teraz mnie nie bolą na szczęscie, dalam radę dojechac do domku i zrobiliśmy jeszcze z Sebciem rundkę obowiązkową po nieznanych mu zakątkach mojej uroczej wsi. Niestety nie dał się mój Kochany namówić na herbatkę, postaliśmy więc chwilę, Seba znów rozpieścił Tofla i tak skonczyl się przemiły dzień :)
Warto dodać, że był to mój drugi a właściwie trzeci tak intensywny kontakt ze słońcem w tym roku co w skutkach skończyło się czerwonym krasnalem - ale już niedługo pobrązowieje :)
Zachód słońca, którego prawie nie było:)
Pozdrawiam moje ZNAJOME Z MODLISZEWA :*** i znajomych też :)
buzi dla Was, poddam się karze klapsów na tyłek bo innego wyjścia nie mam chyba :D
GRZYBOWO
Piątek, 27 kwietnia 2012
Km: | 34.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 19.94 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ahoj !
Powróciłam z końca świata. Oto cel dzisiejszej wycieczki:
Ubrałam się ładnie leciutko, gdyż było gorąco. Po obiadku ruszyłam w znanym mi kierunku, i w ciągu 39minut(no dobra, 40 już nie bedę taka hyc) byłam na miejscu:)
Jechało się mało komfortowo ze względu na utrudnienia spowodowane silnym wiatrem prosto w moją śliczną, nieco pryszczatą dziś buzieńkę.
Jakiś problem??? Tak. O mało co znów bym zabłądziła. Ale gdzie tam, wszystko przebiegło zgodnie z planem dzięki miłej dziewusi wracającej ze szkoly, która wskazała mi drogę dojazdową do grodu! Ale to jeszcze nic! Powiedziała mi dzień dobry, PROSZĘ PANI, i do widzenia :) A niby jestem taka złośliwa, i wredna i mało sympatyczna a jednak szacunkiem u dzieci napotykanych na wsiach się ciesze:) Inne dziewusie i chłopusie też mi mówiły dzień dobry, nawet jeden chłopuś chciał mi pokazać swojego pieska :P Coś w sobie jednak mam, nie jestem do końca wiedźmowata. No ale do sedna - zajechałam !
Po przyjeździe, spotkałam mało rozmownego rowerzystę. Potem małe zwiedzanie sama nie wiem czego, bo nic szczególnego tam nie było (a może coś jest, tylko nie widziałam, bo się bałam???), któtka rozmowa z Sebastiankiem moim miłym i do domciu, już z wiatrem. Pędziłam na łeb. Na szyję. Jak szalona. Bo byłam... glodna:D Po powrocie nasmażyłam sobie kiełbaski z cebulką i zjadłam z keczupikiem, po czym dalej szorowałam na słońcu zatuczony kłakami Tofla chodnik. Moja cera nie znosi słońca, toteż pomimo prawie całego dnia na dworze się nie opaliłam.
Cel osiągnięty:
Grzybowski lujek:
Gród:
Chatka w grodzie:
Widok z górki:
Chwila wytchnienia dla Śmigłowozu nad wyjątkowo czystym rowem:
Wyjątkowo czysty rów, żadnej żybury czy czegoś podobnego, nie to co w rzece którą wczoraj widziałam w Trzemesznie :P
Jestę własnym cienię!!!:
Kolejny czysty rów, a w nim nowo poznana odmiana kwiatów - kaczeńce:P
A tego gnojka oddam w dobre ręce, albo siebie oddam w dobre ręce razem z nim, bo chyba mnie wyrzucą za niego a ja naprawdę nie chciałam żeby się znorowił;/
Powróciłam z końca świata. Oto cel dzisiejszej wycieczki:
Ubrałam się ładnie leciutko, gdyż było gorąco. Po obiadku ruszyłam w znanym mi kierunku, i w ciągu 39minut(no dobra, 40 już nie bedę taka hyc) byłam na miejscu:)
Jechało się mało komfortowo ze względu na utrudnienia spowodowane silnym wiatrem prosto w moją śliczną, nieco pryszczatą dziś buzieńkę.
Jakiś problem??? Tak. O mało co znów bym zabłądziła. Ale gdzie tam, wszystko przebiegło zgodnie z planem dzięki miłej dziewusi wracającej ze szkoly, która wskazała mi drogę dojazdową do grodu! Ale to jeszcze nic! Powiedziała mi dzień dobry, PROSZĘ PANI, i do widzenia :) A niby jestem taka złośliwa, i wredna i mało sympatyczna a jednak szacunkiem u dzieci napotykanych na wsiach się ciesze:) Inne dziewusie i chłopusie też mi mówiły dzień dobry, nawet jeden chłopuś chciał mi pokazać swojego pieska :P Coś w sobie jednak mam, nie jestem do końca wiedźmowata. No ale do sedna - zajechałam !
Po przyjeździe, spotkałam mało rozmownego rowerzystę. Potem małe zwiedzanie sama nie wiem czego, bo nic szczególnego tam nie było (a może coś jest, tylko nie widziałam, bo się bałam???), któtka rozmowa z Sebastiankiem moim miłym i do domciu, już z wiatrem. Pędziłam na łeb. Na szyję. Jak szalona. Bo byłam... glodna:D Po powrocie nasmażyłam sobie kiełbaski z cebulką i zjadłam z keczupikiem, po czym dalej szorowałam na słońcu zatuczony kłakami Tofla chodnik. Moja cera nie znosi słońca, toteż pomimo prawie całego dnia na dworze się nie opaliłam.
Cel osiągnięty:
Grzybowski lujek:
Gród:
Chatka w grodzie:
Widok z górki:
Chwila wytchnienia dla Śmigłowozu nad wyjątkowo czystym rowem:
Wyjątkowo czysty rów, żadnej żybury czy czegoś podobnego, nie to co w rzece którą wczoraj widziałam w Trzemesznie :P
Jestę własnym cienię!!!:
Kolejny czysty rów, a w nim nowo poznana odmiana kwiatów - kaczeńce:P
A tego gnojka oddam w dobre ręce, albo siebie oddam w dobre ręce razem z nim, bo chyba mnie wyrzucą za niego a ja naprawdę nie chciałam żeby się znorowił;/
po deszczu:)
Piątek, 13 kwietnia 2012
Km: | 7.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:30 | km/h: | 15.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
i upominek muzyczny dla moich fanciów.
hahaha!
Czwartek, 12 kwietnia 2012
Km: | 8.00 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 00:20 | km/h: | 24.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po groch na grochówkę
Środa, 11 kwietnia 2012
Km: | 4.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:15 | km/h: | 16.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |