Wpisy archiwalne w kategorii
CIEKAWE WYCIECZKI
Dystans całkowity: | 5893.37 km (w terenie 761.00 km; 12.91%) |
Czas w ruchu: | 312:11 |
Średnia prędkość: | 18.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.20 km/h |
Suma podjazdów: | 2000 m |
Liczba aktywności: | 65 |
Średnio na aktywność: | 90.67 km i 4h 48m |
Więcej statystyk |
13 | CYPR - Paphos i Monastyr Agios Neophytos
Czwartek, 19 lutego 2015 Kategoria CIEKAWE WYCIECZKI, Cypr 2015
Uczestnicy
Km: | 28.17 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 15.37 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: DHS | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogoda płata figle, dziś na Cyprze opady i zimno... Popołudniu decydujemy się jednak ruszyć w stronę Monastyr Agios Neophytos, i pojeździć trochę po Paphos...
Na rondach w mieście porozstawiane są przeróżne figurki, miedzy innymi taki oto bałwanek... nie wiem, dlaczego :)
Po drodze łapie nas deszcz...
Jest zimno. Cieszę się , że zabrałam puchową kurtkę przejśćiówkę, bo ona pomaga mi jakoś przetrwać. Krótkie rękawiczki zdają egzamin tylko na podjazdach...
Po drodze wizyta pod strażą.
Jadąc przez miasto czuję cudowny, ale to cudowny zapach... okazuje się , ze tak pięknie pachną drzewka pomaranczowe...
Jedziemy cały czas pod górę, co pozwala się nam ogrzać. Widoki są super.
... ale pogoda z minuty na minutę się pogarsza...
... aż w pewnym momencie dzieję się coś co totalnie nas zaskakuje... ZACZYNA PADAĆ ŚNIEG !!! i to jak padać :D nic nie widać, chowamy się pod murkiem i postanawiamy przeczekać najgorsze...
Cały incydent trwa ok 10 minut. Potem pogoda odpuszcza, zaczyna wychodzić słoneczko a naszym oczom ukazują się mega widoki... Warto było marznąć i moknąć :)
Podjeżdżamy jeszcze kawałek i docieramy do celu - Monastyru. Obiekt nie robi na nas oszałamiającego wrażenia, więc robimy pamiątkowe zdjęcia i wracamy.
Droga powrotna okazuje się być makabrą... Przy stromym zjeździe ciężko jest jechać wolno, jesteśmy niby nie wysoko ale temperatura wynosi... tyle, żeby nam odmrozić palce. Ja miałam krótkie rękawiczki, ale Sebek był bez... Masakra. Na dodatek szosa była mokra. Jechałam chowając naprzemiennie ręce do kieszeni ale niewiele to dawało, dlatego po najgorszym odcinku decydujemy się schronić i ogrzać w cukierni.
Kupiliśmy gorącą kawkę, ale oczywiście jak zobaczyłam słodycze to nie mogłam się powstrzymać. Teraz już wiem , że warto się powstrzymać. Wybrałam sobie najpiękniejszą i najbardziej apetyczną drożdżówkę, a właściwie ciastko z nadzieniem przypominające drożdżówkę i po pierwszym kęsie poczułam w ustach smak mydła z kibla w pociągu... Nie żebym kiedykolwiek próbowała jeść takie mydło, ale to jedyne skojarzenie takiego smaku które przychodzi mi do głowy. Chce mi sie wymiotować na samą myśl. FUJ !
Dalej jedziemy juz na Paphos... Zimno, ale pięknie. Widoki wynagrodziły nam trud jazdy :)
Na rondach w mieście porozstawiane są przeróżne figurki, miedzy innymi taki oto bałwanek... nie wiem, dlaczego :)
Po drodze łapie nas deszcz...
Jest zimno. Cieszę się , że zabrałam puchową kurtkę przejśćiówkę, bo ona pomaga mi jakoś przetrwać. Krótkie rękawiczki zdają egzamin tylko na podjazdach...
Po drodze wizyta pod strażą.
Jadąc przez miasto czuję cudowny, ale to cudowny zapach... okazuje się , ze tak pięknie pachną drzewka pomaranczowe...
Jedziemy cały czas pod górę, co pozwala się nam ogrzać. Widoki są super.
... ale pogoda z minuty na minutę się pogarsza...
... aż w pewnym momencie dzieję się coś co totalnie nas zaskakuje... ZACZYNA PADAĆ ŚNIEG !!! i to jak padać :D nic nie widać, chowamy się pod murkiem i postanawiamy przeczekać najgorsze...
Cały incydent trwa ok 10 minut. Potem pogoda odpuszcza, zaczyna wychodzić słoneczko a naszym oczom ukazują się mega widoki... Warto było marznąć i moknąć :)
Podjeżdżamy jeszcze kawałek i docieramy do celu - Monastyru. Obiekt nie robi na nas oszałamiającego wrażenia, więc robimy pamiątkowe zdjęcia i wracamy.
Droga powrotna okazuje się być makabrą... Przy stromym zjeździe ciężko jest jechać wolno, jesteśmy niby nie wysoko ale temperatura wynosi... tyle, żeby nam odmrozić palce. Ja miałam krótkie rękawiczki, ale Sebek był bez... Masakra. Na dodatek szosa była mokra. Jechałam chowając naprzemiennie ręce do kieszeni ale niewiele to dawało, dlatego po najgorszym odcinku decydujemy się schronić i ogrzać w cukierni.
Kupiliśmy gorącą kawkę, ale oczywiście jak zobaczyłam słodycze to nie mogłam się powstrzymać. Teraz już wiem , że warto się powstrzymać. Wybrałam sobie najpiękniejszą i najbardziej apetyczną drożdżówkę, a właściwie ciastko z nadzieniem przypominające drożdżówkę i po pierwszym kęsie poczułam w ustach smak mydła z kibla w pociągu... Nie żebym kiedykolwiek próbowała jeść takie mydło, ale to jedyne skojarzenie takiego smaku które przychodzi mi do głowy. Chce mi sie wymiotować na samą myśl. FUJ !
Dalej jedziemy juz na Paphos... Zimno, ale pięknie. Widoki wynagrodziły nam trud jazdy :)
12| CYPR - okolice LARA Beach i Avakas Gore
Środa, 18 lutego 2015 Kategoria CIEKAWE WYCIECZKI, Cypr 2015, WYCIECZKI POWYŻEJ 50 KM
Uczestnicy
Km: | 52.50 | Km teren: | 7.00 | Czas: | 03:12 | km/h: | 16.41 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: DHS | Aktywność: Jazda na rowerze |
W drugi rowerowy dzień na Cyprze postanowiliśmy udać się w stronę Lara Beach - jest to miejsce narodzin małych żółwi (dzieje się to w czerwcu) oraz wąwozu Avakas Gore.
Niestety pogoda płata figle - ochłodziło się, do tego wiatr wiejący od morza jest upierdliwy. Jedyne co sie nie zmienia to wspaniałe widoki, dlatego decydujemy sie wyjechac mimo wszystko.
Już parę kilometrów od hotelu pojawia się deszczyk i problem - spada mi łańcuch.
Trasa biegnie przez malownicze tereny wzdłuż wybrzeża. Jest czym nacieszyć oko. Wiatr wieje tak mocno, ze ciężko jest ustać :)
Ale dzięki temu możemy podziwiać wspaniałe fale :)
Napotkane po drodze plantacje owoców budzą we mnie instynkt złodziejaszka - znowu zrywamy pomarańczka :) Tym razem jednak na polach królują banany, w większości zielone. Udaje sie jednak znaleźć przypadkiem dojrzałe owoce, więc jemy :) PYCHA!
Po drodze natrafiamy na wrak statku Erdo 3, który utknął tu na mieliźnie w grudniu 2011. Robi wrażenie :)
Piękna cypryjska roślinność zachwyca mnie na każdym kroku, a ja uwielbiam kwiaty!!!
Drogą Lara Road kierujemy się już bezpośrednio do celu czyli wąwozu. Super zjazd i piękne widoki!
Okazuje sie , ze teren na który wjechaliśmy należy do... kóz :) Te przesympatyczne stworki boją się nas, i uciekają na skały. Robią to pokracznie i bardzo zwinnie zarazem, niebywale wysoko się wpinają :) takie dzikuski.
Niestety droga nie jest zbyt dobrze oznaczona, a pogoda się pogarsza. Prognozy wskazywały na opady popołudniu, a teren nie jest łatwy do przebrnięcia...
Czas nas ponagla, do wąwozu jeszcze kawałek drogi a pogoda pogarsza się... dlatego postanawiamy zawrócić i kierować się już w strone Paphos.
Oto człowiek, który jeździ po rzece:
Opady zatrzymuja nas na stacji benzynowej na ok 5 min. Trasa jest z górki, więc jedzie się ok, woda trochę chlapała (Dzięki Olek za proszek do prania ;)
Ogólnie cały czas jest zimno od morza, i w powietrzu unosi się mokry pyłek.
Nie przeszkadza nam to jednak w podziwianiu krajobrazów... :)
Przed hotelem łapie nas konkretny deszcz i musimy poczekać pod drzewkiem. Zmarzliśmy, ale było warto :)
Niestety pogoda płata figle - ochłodziło się, do tego wiatr wiejący od morza jest upierdliwy. Jedyne co sie nie zmienia to wspaniałe widoki, dlatego decydujemy sie wyjechac mimo wszystko.
Już parę kilometrów od hotelu pojawia się deszczyk i problem - spada mi łańcuch.
Trasa biegnie przez malownicze tereny wzdłuż wybrzeża. Jest czym nacieszyć oko. Wiatr wieje tak mocno, ze ciężko jest ustać :)
Ale dzięki temu możemy podziwiać wspaniałe fale :)
Napotkane po drodze plantacje owoców budzą we mnie instynkt złodziejaszka - znowu zrywamy pomarańczka :) Tym razem jednak na polach królują banany, w większości zielone. Udaje sie jednak znaleźć przypadkiem dojrzałe owoce, więc jemy :) PYCHA!
Po drodze natrafiamy na wrak statku Erdo 3, który utknął tu na mieliźnie w grudniu 2011. Robi wrażenie :)
Piękna cypryjska roślinność zachwyca mnie na każdym kroku, a ja uwielbiam kwiaty!!!
Drogą Lara Road kierujemy się już bezpośrednio do celu czyli wąwozu. Super zjazd i piękne widoki!
Okazuje sie , ze teren na który wjechaliśmy należy do... kóz :) Te przesympatyczne stworki boją się nas, i uciekają na skały. Robią to pokracznie i bardzo zwinnie zarazem, niebywale wysoko się wpinają :) takie dzikuski.
Niestety droga nie jest zbyt dobrze oznaczona, a pogoda się pogarsza. Prognozy wskazywały na opady popołudniu, a teren nie jest łatwy do przebrnięcia...
Czas nas ponagla, do wąwozu jeszcze kawałek drogi a pogoda pogarsza się... dlatego postanawiamy zawrócić i kierować się już w strone Paphos.
Oto człowiek, który jeździ po rzece:
Opady zatrzymuja nas na stacji benzynowej na ok 5 min. Trasa jest z górki, więc jedzie się ok, woda trochę chlapała (Dzięki Olek za proszek do prania ;)
Ogólnie cały czas jest zimno od morza, i w powietrzu unosi się mokry pyłek.
Nie przeszkadza nam to jednak w podziwianiu krajobrazów... :)
Przed hotelem łapie nas konkretny deszcz i musimy poczekać pod drzewkiem. Zmarzliśmy, ale było warto :)
11 | CYPR - Petra Tou Romiou - Aphrodite Hills - Asprokremmos
Wtorek, 17 lutego 2015 Kategoria CIEKAWE WYCIECZKI, Cypr 2015, WYCIECZKI POWYŻEJ 50 KM
Uczestnicy
Km: | 63.17 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:57 | km/h: | 15.99 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: DHS | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na zimowy odpoczynek
wybraliśmy się na Cypr :)
Naszą bazą było Pafos - urocze miasteczko. W lutym na Cyprze jest wiosna, zatem wszystko cudownie kwitnie i jest mega zielono !
Dlatego postanowiliśmy wypożyczyć na miejscu rowerki, aby zaczerpnąć trochę słonecznej energii i rozkoszować się widoczkami na rowerach :) Był to strzał w dziesiątkę!
Na pierwszy ogień poszła Skała Afrodyty. Znajduje się ona w zachodniej części wyspy około około 20 km na wschód od miejscowości Pafos. Warto dodać, że w czasach rzymskich i hellenistycznych miasto było stolicą Cypru.
Trasę zaplanował oczywiście Sebastian, a ja jak zwykle nie musiałam się o nic martwić ... ;) Malownicze krajobrazy,cudowne widoczki, po drodze mnóstwo przystanków żeby się nacieszyć... tak naprawdę, nie wiedziałam gdzie mam patrzeć... u nas o tej porze panuje jedna wielka SZAROŚĆ... stąd moje przygnębienie kiedy wróciłam do Pl.
Naszą bazą było Pafos - urocze miasteczko. W lutym na Cyprze jest wiosna, zatem wszystko cudownie kwitnie i jest mega zielono !
Dlatego postanowiliśmy wypożyczyć na miejscu rowerki, aby zaczerpnąć trochę słonecznej energii i rozkoszować się widoczkami na rowerach :) Był to strzał w dziesiątkę!
Na pierwszy ogień poszła Skała Afrodyty. Znajduje się ona w zachodniej części wyspy około około 20 km na wschód od miejscowości Pafos. Warto dodać, że w czasach rzymskich i hellenistycznych miasto było stolicą Cypru.
Trasę zaplanował oczywiście Sebastian, a ja jak zwykle nie musiałam się o nic martwić ... ;) Malownicze krajobrazy,cudowne widoczki, po drodze mnóstwo przystanków żeby się nacieszyć... tak naprawdę, nie wiedziałam gdzie mam patrzeć... u nas o tej porze panuje jedna wielka SZAROŚĆ... stąd moje przygnębienie kiedy wróciłam do Pl.
Po drodze uskutecznialiśmy złodziejówę - nie sposób oprzeć się soczystym
pomarańczkom prosto z drzewa !!! Przejeżdżaliśmy obok kilkunastu
"sadów" (?? czy pola pełne drzew cytrusów to sady? ) i cały czas w
powietrzu unosił się cudowny cytrusowy zapach, zatem jak można bylo się nie
skusić na skosztowanie tego owocu? :)
Muszę przyznać, że tamtejsze cytrusy są o niebo lepsze od tych u nas. Bardziej soczyste, i słodkie. PYSZNE!!!
Muszę przyznać, że tamtejsze cytrusy są o niebo lepsze od tych u nas. Bardziej soczyste, i słodkie. PYSZNE!!!
Do Petra Tou jechaliśmy drogą krajową. Początkowo mieliśmy obawy, czy
odnajdziemy się na takiej drodze no i jak to wszystko się zgra z ruchem
lewostronnym, który był dla nas calkowitą nowością.
Widziałam strach w oczach Sebka - on już biedak zna moje szaleńczo - melepeckie zapędy... Ale uspokoili nas nasi wspaniali znajomi Kolarze - Marta, Olek i Marek :) Przylecieli na Cypr treningowo i byli już obcykani co i jak, dlatego jeszcze raz dzięki za rady - rzeczywiście kierowcy "obtrąbili" nas z pozdrowieniami a kultura jazdy na wyspie jest nieporównywalna z buractwem w Polsce.
Widziałam strach w oczach Sebka - on już biedak zna moje szaleńczo - melepeckie zapędy... Ale uspokoili nas nasi wspaniali znajomi Kolarze - Marta, Olek i Marek :) Przylecieli na Cypr treningowo i byli już obcykani co i jak, dlatego jeszcze raz dzięki za rady - rzeczywiście kierowcy "obtrąbili" nas z pozdrowieniami a kultura jazdy na wyspie jest nieporównywalna z buractwem w Polsce.
Trasa wiodła pod górkę, ale wcale tego nie czułam :) Taka byłam zajęta podziwianiem krajobrazów :) Cudownie…
Zbliżając się do celu dzisiejszej wycieczki, zjechaliśmy nieco w dół.
Okazało się, że musimy troszkę poprowadzić rowery, bo czekała na nas kamienista plaża.
Taka zima to jest Ok !
Już widać Skałę Afrodyty ... :)
Zgodnie z greckimi mitami, właśnie w tym miejscu miała wyłonić się z morskiej piany bogini piękna i urodzaju - Afrodyta. Ponoć kiedy zeszła na ląd, wszędzie, gdzie dotknęła ziemi swoimi delikatnymi stopami wyrastały piękne kwiaty. To właśnie ze względu na Afrodytę Cypr bardzo często nazywany bywa Wyspą Miłości. :) Na miejscu zrobiliśmy sobie odpoczynek na jedzonko. Nazbierałam też kamieni żeby rozdać wszystkim, którym życzę milości i rzecz jasna – płodności :)
Chcieliśmy jeszcze podjechać kawałek dalej, żeby dotrzeć na punkt widokowy… Okazało się, że tam również jest cudownie!!!
W drodze powrotnej planowaliśmy się jeszcze zatrzymać przy Zaporze Asprokremmos.
Śliczny kaktusik
… gdzie czeka nas spory podjazd I nieprzyjemne spotkanie z sześcioma psami – wilko-podobnymi, które biegały przy pobliskim gospodarstwie… na szczęscie nie podeszły zbyt blisko. Ale moje przerażenie było delikatnie mówiąc – spore.
Widoki na Zaporze również wspaniałe…
Dzień dobiegł końca, słoneczko już zachodziło zatem udaliśmy się w drogę powrotną. Ok. 18 robi się już ciemno, a my mieliśmy tylko dwie lampki. Na mapie wychodziło nam ok. 80km, jednak po dokładnym wyznaczeniu trasy dostępnym u Sebastiana wyszło nieco mniej.
Który to już raz się powtórzę pisząc, że była to cudowna wycieczka… ? :)
202/2014
Niedziela, 28 grudnia 2014 Kategoria ZIMA :), CIEKAWE WYCIECZKI
Uczestnicy
Km: | 22.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 17.68 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 0.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
ROWEROWE ŚWIĄTECZNO - NOWOROCZNE OGNISKO :)
Razem z Sebusiem wpadliśmy na pomysł organizacji ogniska. Chętny był tylko pan Jurek, więc w trójkę udaliśmy się na Wierzbiczany gdzie pod czujnym okiem samego SEBKAFIREMANA około godziny próbowaliśmy wzniecić niewielki pożar, w postaci ogniska.
W koncu sie udało, i upiekliśmy pyszne kiełbaski :)
Udało sie rozpalić ogień !!! :)
Fajna atmosfera i towarzystwo :)
Pośmialiśmy się, porozmawialiśmy i do domu - było mega zimno, -10 stopni.
Ja oczywiście nie dostosowałam ubrań do warunków, i okropnie zmarzły mi palce. Nauczka na przyszłość.
Droga powrotna była z wiatrem, więc sprawnie dotarliśmy do domku.
Dziękujemy Panie Jurku za miłe towarzystwo i pomoc w zdobywaniu kniei na ogień !!!
Razem z Sebusiem wpadliśmy na pomysł organizacji ogniska. Chętny był tylko pan Jurek, więc w trójkę udaliśmy się na Wierzbiczany gdzie pod czujnym okiem samego SEBKAFIREMANA około godziny próbowaliśmy wzniecić niewielki pożar, w postaci ogniska.
W koncu sie udało, i upiekliśmy pyszne kiełbaski :)
Udało sie rozpalić ogień !!! :)
Fajna atmosfera i towarzystwo :)
Pośmialiśmy się, porozmawialiśmy i do domu - było mega zimno, -10 stopni.
Ja oczywiście nie dostosowałam ubrań do warunków, i okropnie zmarzły mi palce. Nauczka na przyszłość.
Droga powrotna była z wiatrem, więc sprawnie dotarliśmy do domku.
Dziękujemy Panie Jurku za miłe towarzystwo i pomoc w zdobywaniu kniei na ogień !!!
175/2014
Niedziela, 12 października 2014 Kategoria ZAWODY, CIEKAWE WYCIECZKI
Uczestnicy
Km: | 67.80 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 03:30 | km/h: | 19.37 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
DĘBÓWIEC 2014
PRZED STARTEM...
.... Zdecydowałam się wziąć udział pierwszy raz w życiu w amatorskim wyścigu rowerowym DĘBOWIEC organizowanym przez Gnieźnieński Klub KoLarstwa Górskiego.
Pogoda zapowiadała się ok, jednak 2 dni przed startem coś zaczęło mnie brać... Niestety , paskudztwo nie odpuszczało, a ja nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek "chorobowe" więc musiałam jakoś sobie poradzić.
I pojechaliśmy... :)
Trasa tak naprawdę nie była zbyt wymagająca - terenowo po lesie, kilka podjazdów, jedno powalone drzewo oraz stromy zjazd, dystans dla kobiet to 6,5 km, kategoria AMAROR - 2 takie pętle, z kolei kategoria SPORT to 3.
Na miejsce dotarliśmy sprawnie, tam pobieżnie objechaliśmy trasę, po czym na miejscu zbiórki spotkaliśmy się ze znajomymi rowerzystami. Na starcie w tym roku pojawiło się blisko 70 osób, w tym 4 kobitki :)
START...
Szczerze mówiąc, myślałam, ze pójdzie mi trochę gorzej... Nigdy w życiu się w taki sposób nie ścigałam, nie wiedziałam jak mam się zachować na starcie w tłumie, i jak rozlożyć swoje siły, żeby je cały czas mieć.
Start wyszedł mi jednak bardzo dobrze, na prostych odcinkach starałam się pociskać, a na podjazdach i przy przeszkodach stracony czas nie był aż tak duży...
Wyścig ukonczyłam z czasem 16.40 min, na mecie pojawiłam się jako pierwsza :)
Natomiast Sebuś przyjechał w swojej kategorii jako trzeci, tuż za Kubą i Marcinkiem :)
Także nasza ekipa zgarnęła wszystkie miejsca hehehhe :)
Nasze numery startowe :)
JEST META !!!
Całej imprezie towarzyszyła fajna, sportowa atmosfera :)
Po wyścigu na wszystkich czekały pyszne placki, tort i kawka :)
W nagrodę otrzymałam piękny puchar :) (który okazał się być jeszcze piękniejszy, gdyż ktoś się pomylił i pierwotnie dostałam inny :P )
Podium :)
Puchary i ich własciciele :)
Tort dla uczestników :) BYŁ PYSZNY !!!
Dziękuję WSZYSTKIM którzy mi kibicowali , tym którzy stali na trasie i dopingowali mnie z calych sił oraz tym którzy czekali na mecie :)
Gratuluję pozostałym i do zobaczenia za rok ! :)
PRZED STARTEM...
.... Zdecydowałam się wziąć udział pierwszy raz w życiu w amatorskim wyścigu rowerowym DĘBOWIEC organizowanym przez Gnieźnieński Klub KoLarstwa Górskiego.
Pogoda zapowiadała się ok, jednak 2 dni przed startem coś zaczęło mnie brać... Niestety , paskudztwo nie odpuszczało, a ja nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek "chorobowe" więc musiałam jakoś sobie poradzić.
I pojechaliśmy... :)
Trasa tak naprawdę nie była zbyt wymagająca - terenowo po lesie, kilka podjazdów, jedno powalone drzewo oraz stromy zjazd, dystans dla kobiet to 6,5 km, kategoria AMAROR - 2 takie pętle, z kolei kategoria SPORT to 3.
Na miejsce dotarliśmy sprawnie, tam pobieżnie objechaliśmy trasę, po czym na miejscu zbiórki spotkaliśmy się ze znajomymi rowerzystami. Na starcie w tym roku pojawiło się blisko 70 osób, w tym 4 kobitki :)
START...
Szczerze mówiąc, myślałam, ze pójdzie mi trochę gorzej... Nigdy w życiu się w taki sposób nie ścigałam, nie wiedziałam jak mam się zachować na starcie w tłumie, i jak rozlożyć swoje siły, żeby je cały czas mieć.
Start wyszedł mi jednak bardzo dobrze, na prostych odcinkach starałam się pociskać, a na podjazdach i przy przeszkodach stracony czas nie był aż tak duży...
Wyścig ukonczyłam z czasem 16.40 min, na mecie pojawiłam się jako pierwsza :)
Natomiast Sebuś przyjechał w swojej kategorii jako trzeci, tuż za Kubą i Marcinkiem :)
Także nasza ekipa zgarnęła wszystkie miejsca hehehhe :)
Nasze numery startowe :)
JEST META !!!
Całej imprezie towarzyszyła fajna, sportowa atmosfera :)
Po wyścigu na wszystkich czekały pyszne placki, tort i kawka :)
W nagrodę otrzymałam piękny puchar :) (który okazał się być jeszcze piękniejszy, gdyż ktoś się pomylił i pierwotnie dostałam inny :P )
Podium :)
Puchary i ich własciciele :)
Tort dla uczestników :) BYŁ PYSZNY !!!
Dziękuję WSZYSTKIM którzy mi kibicowali , tym którzy stali na trasie i dopingowali mnie z calych sił oraz tym którzy czekali na mecie :)
Gratuluję pozostałym i do zobaczenia za rok ! :)
170/2014 - SZPITAL !
Wtorek, 7 października 2014 Kategoria CIEKAWE WYCIECZKI, WYCIECZKI POWYŻEJ 100 KM
Uczestnicy
Km: | 118.00 | Km teren: | 14.00 | Czas: | 06:45 | km/h: | 17.48 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
TRAFILIŚMY DO SZPITALA...
diagnoza jest jednoznaczna... cykloza.
KIEDY kilka dni temu dowiedziałam się o istnieniu takiej miejscowości, decyzja była błyskawiczna - JEDZIEMY TAM !!!
W bardzo zimny (ok 3 stopnie brrr) poniedziałkowy poranek, w ciemnościach razem z Sebkiem ruszyliśmy na pociąg do Gniewkowa , którym pokonaliśmy pierwszą cześć trasy... A potem już z wiatrem w plecy do głównego celu naszej wycieczki...
Na ryneczku w Gniewkowie byliśmy największą atrakcją tego ranka... Jedna pani opowiadała nam nawet bardzo smutną historię o swoim bracie, który również jeździł rowerem... Smutna to historia była, zatem pozwolę sobie jej jednak nie przytoczyć. ;P
Jedziemy, jedziemy aż zajechaliśmy do SZPITALA .... :D
HE HE HE :)
Następnie obieramy kierunek : INO, robi się nieco cieplej....
Tam odwiedzamy Park Solankowy, chwilę odpoczywamy w leczniczej atmosferze pod tężniami :P
Sebek poznał nowego ziomka :P
Z Ino jedziemy do Janikowa...
Widok robi wrażenie , bardzo tam fajnie :P
Sebek bardzo lubi tańczyć i śpiewać (ale strasznie pieje ;)
Potem pojechaliśmy sobie nad jeziorko i pojedliśmy placucha :)
Po drodze mijamy ogromne jezioro Pakoskie...
i przez Duszno wracamy do domku :)
Na koniec jednego z najwybitniejszych ornitologów w okolicy - Sebka, spotkała miła niespodzianka, a mianowicie obsrał go ptaszek :) NA SZCZĘŚCIE !!!:)
diagnoza jest jednoznaczna... cykloza.
KIEDY kilka dni temu dowiedziałam się o istnieniu takiej miejscowości, decyzja była błyskawiczna - JEDZIEMY TAM !!!
W bardzo zimny (ok 3 stopnie brrr) poniedziałkowy poranek, w ciemnościach razem z Sebkiem ruszyliśmy na pociąg do Gniewkowa , którym pokonaliśmy pierwszą cześć trasy... A potem już z wiatrem w plecy do głównego celu naszej wycieczki...
Na ryneczku w Gniewkowie byliśmy największą atrakcją tego ranka... Jedna pani opowiadała nam nawet bardzo smutną historię o swoim bracie, który również jeździł rowerem... Smutna to historia była, zatem pozwolę sobie jej jednak nie przytoczyć. ;P
Jedziemy, jedziemy aż zajechaliśmy do SZPITALA .... :D
HE HE HE :)
Następnie obieramy kierunek : INO, robi się nieco cieplej....
Tam odwiedzamy Park Solankowy, chwilę odpoczywamy w leczniczej atmosferze pod tężniami :P
Sebek poznał nowego ziomka :P
Z Ino jedziemy do Janikowa...
Widok robi wrażenie , bardzo tam fajnie :P
Sebek bardzo lubi tańczyć i śpiewać (ale strasznie pieje ;)
Potem pojechaliśmy sobie nad jeziorko i pojedliśmy placucha :)
Po drodze mijamy ogromne jezioro Pakoskie...
i przez Duszno wracamy do domku :)
Na koniec jednego z najwybitniejszych ornitologów w okolicy - Sebka, spotkała miła niespodzianka, a mianowicie obsrał go ptaszek :) NA SZCZĘŚCIE !!!:)
167/2014
Piątek, 3 października 2014 Kategoria WYCIECZKI POWYŻEJ 80 KM, CIEKAWE WYCIECZKI
Uczestnicy
Km: | 84.70 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 04:25 | km/h: | 19.18 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
Razem z moim Sebastiankiem w ten piękny słoneczny dzień pojechaliśmy do DOLINY RZEKI GĄSAWKI :)
Piękne to tereny, szkoda tylko, że liście tak szybko opadają i pewnie nie dane nam będzie zobaczyć ich kolorów w pełnej okazałości... Ale dzisiejszy słoneczny dzień też pozwolił nam nacieszyć oczka urokami jesieni :)
Tutaj robiłam "test" żabkom, które mieszkają sobie w ściółce... one w ogóle się nie boją patyka !!! reagują dopiero wtedy, gdy ktoś gwałtowniej się poruszy. Są bardzo dopasowane kolorystycznie do ściółki, dopóki się nie ruszą trudno jest je zauważyć - to dlatego czują się tak pewnie :)
Przy okazji , zupełnie przypadkiem Sebastian odnalazł swojego kesza, którego uznał za zaginionego :P
Powrót przez Gołąbki :)
Piękne to tereny, szkoda tylko, że liście tak szybko opadają i pewnie nie dane nam będzie zobaczyć ich kolorów w pełnej okazałości... Ale dzisiejszy słoneczny dzień też pozwolił nam nacieszyć oczka urokami jesieni :)
Tutaj robiłam "test" żabkom, które mieszkają sobie w ściółce... one w ogóle się nie boją patyka !!! reagują dopiero wtedy, gdy ktoś gwałtowniej się poruszy. Są bardzo dopasowane kolorystycznie do ściółki, dopóki się nie ruszą trudno jest je zauważyć - to dlatego czują się tak pewnie :)
Przy okazji , zupełnie przypadkiem Sebastian odnalazł swojego kesza, którego uznał za zaginionego :P
Powrót przez Gołąbki :)
151/2014 - Wielkopolski Park Narodowy i Puszcza Zielonka
Wtorek, 9 września 2014 Kategoria CIEKAWE WYCIECZKI, WYCIECZKI POWYŻEJ 100 KM
Uczestnicy
Km: | 134.50 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 07:35 | km/h: | 17.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
Z samego rana zaatakowaliśmy Wielkopolski Park Narodowy, a konkretnie MOSINĘ a konkretniej Osową Górę :)
Wysiedliśmy z pociągu na Garbarach, i dalej już rowerkami ruszyliśmy w kierunku MOSINY ;) ;) ;)
DO MOSINY, jak wiadomo, dojechać nie łatwo. Okropna droga, masakra. Ale nam się udało, wyprzedziliśmy nawet bandę Chińczyków na rowerze, i dotarliśmy na miejsce:
Osowa Góra - WIELKOPOLSKI PARK NARODOWY
Wdrapaliśmy się na górę. Widoki całkiem fajne. :)
Osowa Góra - WIELKOPOLSKI PARK NARODOWY
Osowa Góra - WIELKOPOLSKI PARK NARODOWY
Bardzo elegancki, elegant z Mosiny:
Szybkie śniadanko, i ruszyliśmy w głąb Wielkopolskiego Parku Narodowego:
Osowa Góra - WIELKOPOLSKI PARK NARODOWY
Sebuś w WPN
Jezioro Kociołek WPN
Wielkopolski Park Narodowy
Z WPN-u ruszyliśmy na Poznań, gdzie pokręciliśmy się nad MALTĄ:
... i do kolejnego celu naszej wycieczki....
Puszcza Zielonka Wita ;)
Niestety, po telefonie okazało się, że nasz kolega Grigor - prawdopodobnie nieoficjalny szef Puszczy Zielonki nie może z nami pobrykać w puszczy, dlatego ruszyliśmy sami na Dziewiczą Górę.
Sebastian opowiedział mi legendę o dziewicach :D
Dziewicza Góra
.... i zjazd :)
Całkiem przyjemne przedzieranie się przez Puszczę zaprowadziło nas do Zielonki:
Postój w Zielonce :)
... i pomalutku skierowaliśmy się na domek .... :)
131/2014 - Trójstyk dz.6
Niedziela, 17 sierpnia 2014 Kategoria CIEKAWE WYCIECZKI, TRÓJSTYK 2014, WYCIECZKI POWYŻEJ 50 KM
Uczestnicy
Km: | 51.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:55 | km/h: | 17.49 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni dzień rowerowego urlopu. Pakujemy się i ruszamy niemieckimi ścieżkami fragmentem trasy rowerowej wzdłuż Nysy i Odry. Trasa bardzo przyjemna :)
Po drodze zjeżdżamy pod Klasztor St. Marienthal :) Pięknie prowadzony klasztor cysterek robi na nas ogromne wrażenie :)
.... a potem odwiedzamy Berzdorfer See, piękne jeziorko , nad którym robimy sobie dluższą przerwę :)
Przemieszczamy się ścieżką rowerową poprowadzoną dookoła jeziora.
Silny wiatr i fale prawie jak nad morzem , sprzyjają sportom wodnym :)
Potem kierujemy się na Zgorzelec i pociągiem z dworca zombi wracamy do domu...
To był mega udany wyjazd :)
Po drodze zjeżdżamy pod Klasztor St. Marienthal :) Pięknie prowadzony klasztor cysterek robi na nas ogromne wrażenie :)
.... a potem odwiedzamy Berzdorfer See, piękne jeziorko , nad którym robimy sobie dluższą przerwę :)
Przemieszczamy się ścieżką rowerową poprowadzoną dookoła jeziora.
Silny wiatr i fale prawie jak nad morzem , sprzyjają sportom wodnym :)
Potem kierujemy się na Zgorzelec i pociągiem z dworca zombi wracamy do domu...
To był mega udany wyjazd :)
130/2014 - Trójstyk dz.5
Sobota, 16 sierpnia 2014 Kategoria CIEKAWE WYCIECZKI, TRÓJSTYK 2014
Uczestnicy
Km: | 28.50 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 15.55 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kellys | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś od rana padało i to solidnie, więc dopiero popołudniu wybraliśmy się do Zittau nad Olbersdorfer See na Mistrzostwa Świata w Cross triathlonie.
Po drodze wstąpiliśmy do Hradka zaszaleć na zakupach :)
Chcieliśmy pokibicować jedynemu reprezentantowi Polski na tych Mistrzostwach :)
Oto ON :
Opady deszczu spowodowały, że łatwo nie było - straszne błoto oblepiło zawodników i rowery. Podziwiam ich za jazdę w takich warunkach.
Nas równiez przyjemności nie ominęły, nagle (no nie wiem czy aż tak nagle) zaczęło lać... chcieliśmy się okryć płaszczem przeciwdeszczowym, ale wszystko z tej pelerynki zleciało na Sebka i biedak był cały mokry... Ja tez, ale trochę mniej.
Na szczęście wyszło słoneczko i troche nas osuszyło :)
Wygrał reprezentant Hiszpanii, który na naszych oczach wbiegł na metę :)
Fajne sportowe emocje, podobno nagroda za 1miejsce wynosiła 5tys ojro, więc to dodatkowo motywowało uczestników :)
Po drodze wstąpiliśmy do Hradka zaszaleć na zakupach :)
Chcieliśmy pokibicować jedynemu reprezentantowi Polski na tych Mistrzostwach :)
Oto ON :
Opady deszczu spowodowały, że łatwo nie było - straszne błoto oblepiło zawodników i rowery. Podziwiam ich za jazdę w takich warunkach.
Nas równiez przyjemności nie ominęły, nagle (no nie wiem czy aż tak nagle) zaczęło lać... chcieliśmy się okryć płaszczem przeciwdeszczowym, ale wszystko z tej pelerynki zleciało na Sebka i biedak był cały mokry... Ja tez, ale trochę mniej.
Na szczęście wyszło słoneczko i troche nas osuszyło :)
Wygrał reprezentant Hiszpanii, który na naszych oczach wbiegł na metę :)
Fajne sportowe emocje, podobno nagroda za 1miejsce wynosiła 5tys ojro, więc to dodatkowo motywowało uczestników :)